Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/411

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko było już zrobione przez tamtego, „przeklętego Tempe“. Śmiechu warte były te głupie gadania i przemyślenia. Chyba „dziełko“ — ale i to wydało mu się jakieś wyblakłe, bez krwi i soku. Płaciło się za wszystkie 3 klasy tak samo, ale prawo do wygód proporcjonalne było do jakości spełnianej funkcji. To była pierwsza nowość, którą zauważył Atanazy — tego nie było nawet w Niemczech. Na dworcu męczono go, mimo paszportów Tempego, nieslychanemi formalnościami (na granicy to było głupstwo w porównaniu z tem). Wkońcu, opatrzony potworną ilością papierów, wyszedł na ulicę i najął wózek na rzeczy — nie miał prawa do auta i dorożki — był niczem — druga nowość. Miasto zastał w stanie zupełnego zaniedbania. Postrzelane domy, ruiny, spaleniska, trawa na mniejszych ulicach, ruch prawie żaden, z wyjątkiem głównych arterji. Widocznem było, że pierwsza rewolucja, to był żart niewinny wobec trzech następnych. „Co u djabła“, myślał Atanazy, idąc do małego hoteliku, niedaleko „Palazzo Bertz“, gdzie pozwolono mu zamieszkać, „widocznie zajęci są wyższemi celami“. Przechodząc dojrzał na Czerwonym Pałacu emblemy Związku Sowieckich Republik — mieściła się tam ambasada. Cała przeszłość mignęła mu w pamięci w szalonym skrócie — ale na krótko zajrzał tam — za dużo było aktualnych nowości. „Transcendentalna konieczność mechanizacji“, pomyślał z dziwnym uśmieszkiem.
Wizyta u Tempego była krótka. Sajetan był zupełnie innym człowiekiem. Cóż za piekielne zwały wybuchowych materji mieścić musiały się w tym dawnym, cynicznym trochę poecie i „morskim oficerku“, żeby dokonać tej przemiany. Wyniesiony nagle na najwyższe stanowisko w niwelistycznej (co za sprzeczność!) hierachji, czuł się tam, jak u siebie. Miał tę technikę wewnętrzną, która pozwalała mu spalać zawarty w nim dynamit powoli, wywołując stopniowe zwiększanie na-