Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/394

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zbyt niepewną podstawą operacyjną dla spraw tak zawiłych i wykraczających poza ogólnie przyjęte normy życia stadowego. Wynajęto wobec tego w kuracyjnej miejscowości u stóp Himalajów, zwanej Anapa, pewną willę, pozostałość po jakimś młodym Radżdży, więzionym przez anglików. Tam poznał Atanazy otchłanie upadku, których istnienia nawet nie przeczuwał. Zaczęło się od jakiegoś hinduskiego niby-mędrca, który miał wykładać Heli Kama-Sutrę, popierając teorję ćwiczeniami praktycznemi. „To już nie podobało się“ Atanazemu. Ale Hela umiała transformować wszelkie ujemne elementy w sferze erotyzmu, na spotęgowaną rozkosz, a nawet na zniekształconą coprawda, ale zato „wielką miłość“. Obcym był jej demonizm wyrzeczenia się i odmowy, narówni z chęcią wzbudzania zazdrości jaka takiej, jako środka — nie potrzebowała tak wulgarnych sposobów. Motywem wszystkiego, co czyniła, okazywała się tylko chęć sprawienia maximum przyjemności sobie i kochankowi i wprowadzenia go w nieznane dlań światy perwersji, mającej tylko pogłębić ich duchowy stosunek. I kto wie — może tak było z początku, ale wszystko ma swoje granice i wytrzymałość Atanazego miała je także — ale o tem później. Po hindusie, tłómaczu Kama-Sutry, z którym już nastąpiły pewne eksperymenty wspólne, przyszły nowe kombinacje — raczej ów Dambar-Ting stanowił stałe tło rozwijającego się szeregu zazębień i zaplątań. Jakiś olbrzym z plemienia Guru, zwany Bungo Dzengar, zaczął się plątać po willi od samego już rana. Nikt dobrze nie wiedział, co myślał ten drab, bo był dokładnie głuchoniemy. Zato posiadał inne zmysły wyostrzone w zabójczy sposób. Potem wprowadzono dziwne kobiety, a potem małe dziewczynki i chłopców, a potem...
Jęki, wzdychania i krzyki — niewiadomo: męki czy rozkoszy, straszliwe podniecające zapachy, wschodnie narkotyki (raz tylko każdego próbowała Hela) dziw-