Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/388

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że tam były psy w świątyni. To wzruszające — ta równość wszystkich stworzeń wobec Tajemnicy. Czułam się tam takim psem między nimi. Potem śpiewałam z nimi razem. Pozwalają na wszystko. To jest jedyna religja, w której bóstwa są tylko symbolem Tajemnicy, a nie nią samą. Jest to w zgodzie z tem, co wiem o filozofji — nawet z naszym systemem — to jest też pewien rodzaj panteizmu.
— Ale czy nie jest tak dlatego, że za mało wiesz jeszcze o tej religji? Może dlatego właśnie możesz ją pogodzić z danemi twego rozumu?
— Nie, dziecko: ja wiem wszystko, co trzeba. Wiem też wszystko, co jest negatywne, a pozytywnej filozofji dziś być nie może — tylko ograniczenie. Wyprztyk ma rację, ale teraz dopiero zrozumiałam jego „truc“: niema pojęciowego systemu, któryby mógł zasłonić tajemnicę, ale właśnie ta religja, która jest ostatnią zasłoną, jest jedyną doskonałą — ta, w której są tylko żywe symbole martwych w filozofji pojęć. Doszłam do tego rozważając problemat troistości: jedność jest od niej wyższa, bo istnienie jest jedno. Jedność nie jest wcale mniej tajemnicza od trójki. Miałam naprawdę objawienie. To nie jest niedoskonała metafizyka, tylko żywa. Ach, módz nareszcie przeżywać to, o czem się myślało w martwych kategorjach! A ja nie mam systemu, jak ty: ty jesteś niedoskonałym metafizykiem dawnego typu — dodała z lekką ironją — Chcę być dobra, chcę się poświęcić — cały świat chciałabym objąć i nasycić go mojem przepełnionem sercem. („I to ona mówi, to wcielenia zła — Boże! co za perwersja“). Chciałabym być kapłanką i oddawać się przechodniom jak dawne księżniczki hetyckie, nędznym żebrakom nawet…“ — („A, tu ją ponosi“).
— Może trędowatym? — spytał rozzuchwalony Tazio. — Boję się, że z twoją djalektyką możesz się łatwo nawrócić na totemizm nawet, a poza totemizmem niema już nic — tylko tożsamość wszystkiego ze sa-