Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/381

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

u Szekspira. Nie było, nie mogło być człowieka, któryby ją zgnębił — chyba impotent. Ta myśl była śmieszna. A jednak taki „pan“ był nie do wyobrażenia. On sam kiedyś — ale wtedy nie przeżył z nią tego, co teraz było już poza nim. Był taki: Prepudrech! Ten nędzny, pogardzany pseudo-artysta — może właśnie dlatego, że „pseudo“ — to nie człowiek, to maszynka z talentem. Nikt prawdziwy tego nie potrafi. Tylko sfałszowany człowiek może mieć siłę wyższą niż miałby ją w rzeczywistości jako prawdziwy. A zresztą niewiadomo co się z nim dzieje w tej chwili. Atanazy, wywyższając w ten sposób kochankę, starał się wywyższyć sam siebie. Niezupełnie rozwiązalnym problemem był tylko Azalin książę Belial-Prepudrech, obecnie „false“ on sam.
— ...(nie słyszał pierwszych jej słów) ...czy myślisz, że ja dałam mu to, co tobie? Nie mogłam nawet — byłam w stanie pokuty, a zresztą jemu nie mogłabym nigdy. On mnie nie zna. Ja wiem: ta skóra — wiem, że ona ma magiczny wpływ. Moje oczy też wiem, że umieją i wszystko... ale to nie jest to. Tylko ty jeden wydobyłeś mnie samą na zewnątrz z moich własnych głębi, jak psycho-fizyczny Jack the Ripper. Jestem twoja — rozpruta — wszystkie wnętrzności mam wywalone na wierzch, a jednak wiem, że muszę być dla ciebie męczącą tajemnicą, jak posąg Izydy. Ale sama dla siebie nie jestem już storturowanem, niezrozumiałem widmem — z tobą żyję naprawdę. — Było to okropnie niesmaczne, jak zresztą zawsze wszystko, co mówiła, ale miało tę piekielną właściwość, że z chwilą, kiedy to mówiła ona, trzeba było to przyjąć, jako najwyższą artystyczną konieczność. — Na to trzeba było cię kochać w zniszczeniu, bo ty tylko w zniszczeniu istniejesz naprawdę. Twoje istnienie nie jest dla mnie przypadkiem — musiałeś być i musiałeś być moim. I nic mnie nie obchodzi to, kim jesteś — jesteś moim kochankiem — to wystarcza, tym jedynym, wybranym z ty-