Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mimikra religji — nietylko naszej, ale i innych — a potem przyjdzie dopiero ostateczne zwycięstwo naszego kościoła. W Indjach nawet ruch antyreligijny zaczyna zyskiwać na sile — razem z anglikami pokonają siebie samych te hindusy. — Nie chciało się Atanazemu przekonywać Ojca Hieronima, że ulega tylko złudzeniom. Według niego nie była ta kompromisowość chwilowem zamaskowaniem w celu obrony na daleki dystans, tylko raczej symptomem zupełnego upadku.
— A jaki jest stosunek ojca do nas pod względem życiowym? — spytał.
— Widzicie dzieci: wy nie żyjecie w stolicy i nic nie wiecie co się dzieje — odpowiedział wymijająco ksiądz. — To znaczy: wiecie z gazet, ale nie przeżywacie atmosfery. Ja jestem po stronie przeciwnej, ale muszę przyznać, że jest w tem pewien odcień wielkości. Straszliwa epoka mówię wam. Wy tu, pod opieką córki „ziemiodzielca“ jesteście na razie jak pod kloszem.
— No, nie bardzo. Mówię ojcu...
— E, co tam. Nie macie pojęcia o ogólnym sosie, w którym pławimy się my. Mówią, że właśnie tu niweliści nie dadzą rady i że stworzycie osobną republikę.
— Chyba alkoholiczno-dancingowo-sportowo-suchotniczą, z dodatkiem jeszcze sztuki stosowanej. To są brednie, proszę ojca. Ale nie odpowiedział ojciec na poprzednią kwestję: jak ojciec patrzy na zmianę naszego życia? —
— No cóż — jeśli koniecznie chcesz, to owszem: jesteście pospolici zbrodniarze. Ty Atanazy zabiłeś dwoje ludzi, ona ci tylko w tem pomogła. Wiem, że teraz musisz cierpieć okropnie z powodu upokorzenia — przed samym sobą. I uważaj żebyś nie został pospolitym alfonsem. Mało jest już w tobie materjału na człowieka. Wypalisz tę resztkę i zabijesz się — taki będzie koniec. A ona zostanie niwelistką, jak Bóg na niebie — czy się zabijesz, czy nie. A to co? — spytał przypatrując się