Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mimo półmroku zdążył zauważyć „Kubę“ — (księcia Prepudrech) i Helę, rozrywających się z szalonego pocałunku. Prepudrech zerwał się, a Hela wybuchnęła samicowatym śmiechem, który zdawał się pochodzić jakby z niższych części jej podobno wspaniale sklepionego brzucha. (Mówił o tem Atanazemu kiedyś sam Prepudrech, w przystępie nienormalnej u niego szczerości).
Książę — Jakób, Cefardi, Azalin — był to młodzieniec lat dwudziestuparu, niesłychanie szykowny i piękny. Między paniami i podlotkami z grubej plutokracji uchodził za szczyt dystynkcji. Prawdziwa arystokracja nie przyjmowała go wcale, uważając jego perski tytuł za podejrzany — mogli u niej bywać zdeklarowani parjasi, ale nie taki niewyraźny jakiś Prepudrech.
Atanazy witał się zimno, pośpiesznie. Banalność sytuacji stawała się dlań wprost nieznośną. Mignęła mu w pamięci akwaforta Klingera „Die Rivalen“: dwóch zaciekle dżgających się nożami drabów i „ona“, z wachlarzykiem w ręku, obserwująca uważnie, który z nich zwycięży, aby mu się oddać, zaraz, na ciepło, zbroczonemu krwią tamtego. Na tem tle wielkość i czystość uczucia do Zosi wyolbrzymiała do niemożliwych już zupełnie rozmiarów. Zdusił go za gardło szalony gniew na siebie i na wszystko, co miało i musiało nieodwołalnie nastąpić. Cofnąć się było niepodobieństwem: brnięcia dalej wymagała przewrócona do góry nogami ambicja — chęć wykonania pozornie trudnych postanowień. W gruncie rzeczy postanowienia te były trudnemi na powierzchni tylko: był to raczej wstręt do złamania cienkiej warstewki szlachetniejszych materjałów, pod którą rozgaszczało się, łatwe do przyjemnego zabrnięcia, bagno pseudo-interesującej komplikacji i tak zwanej „psychicznej perwersji“.
— Panie Prepudrech — rzekł z wymuszoną niegrzecznością Atanazy — mam mieć z panną Helą bar-