Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i stan cudowny, krystaliczny, wzniosły! Najlepiej jest przestać palić od samego rana. Trzeba się przygotować na nieprzyjemne 1/2 godziny — po umyciu się jest już dobrze. Ale nie każdy wytrzyma te 1/2 godziny, które jest naprawdę przykre: trzeba w ciągu tego krótkiego czasu zwalczyć całą ohydę ranka, po uprzedniem napaleniu się nocnem, bez pomocy papierosa. Można też palić do umycia się i przestać równo z umyciem się. Można i o 12-tej w południe, wyszedłszy na mały spacer, lub o 5-tej, a nawet 7-ej wieczorem, ale to już tylko jako niejako przygotowanie do przestania rannego. Najlepszy jest jednak system od chwili przebudzenia się — z uprzednią „popojką”, lub bez — wobec wielkości celu to nawet jest prawie że obojętne.
Zaraz rano występuje już pewne ożywienie zankylozowanych w jadzie komórek i to nie tylko mózgowych i nerwowych, ale i całego ciała. Odczuwa się komórki tak, jakby koło odczuwało kulki w osi, świeżo wymyte i naoliwione. Przychodzą oczywiście z początku takie myśli, raczej myślowe wywłoki: „to jednak jest nonsens. Co mi tam! Będę palił i koniec. Żyłem dotąd tak — co ja będę sobie głowę zawracał jakiemiś abstynencjami, które więcej może energji zabierają, niż samo palenie”. Na takie myśli trzeba poprostu plunąć — niewolno wdawać się w najlżejszą choćby dyskusję z demonem narkotyku — wiadomo, że jego djalektyka, polegająca na zlekceważeniu czasu, musi być silniejsza. Tu wola, ta zwykła, prosta, nieskomplikowana, nudna czasem jak cholera wola,