rózgami i przynajmniej przez niedzielę, a może i poniedziałek mają otwarte pory skóry całego ciała, a nie tylko niektórych jego, najbardziej skłonnych do tak zwanego nieprzyjemnie „zaśmierdzania się”, części. Okropne rzeczy, ale raz trzeba powiedzieć je otwarcie. Człowiek jest, wziąwszy go cieleśnie, dość paskudnem stworzeniem. Pewien hrabia (!), raniony w rękę, nie odwijał jej długi czas i trzymał ją pod gumowym bandażem. Ręka zaczęła śmierdzieć. Pokazywał ją innym krzycząc znamiennie: „Żadna noga tak nie śmierdzi, jak moja ręka. Niech pani powącha”. I pchał obecnym pod nosy swoją wspaniałą, rasową, hrabiowską rękę, która rzeczywiście wydzielała subtelną, ale skondensowaną woń przepojonego kulturą dziesięciu wieków ciała. Hrabia — a cóż dopiero mówić o zwykłej „wysokiej szlachcie, świetnym korpusie oficerskim i p. t. publiczności”, jak to było napisane na cyrkowym afiszu z czasów austrjackich. Przyczyną przykrych zapachów ludzkości są ubrania. Daleko mniej śmierdzą — (pomijając przykre dla nas, jako należących do innej rasy, różnice jakościowe) — ludzie dzicy, chodzący nago. A jakże wspaniałe są pod tym względem wszelkich rodzajów bydlęta — zawsze świeże, z doskonale wywentylowaną skórą, wydrapane, wygryzione, wylizane, jak to mówią, na „hochglanc”. Człowiek jest ogólnie biorąc, szczególniej w parażach klimatu średniego i zimnego, najbrudniejszem bydlęciem świata i to głównie z powodu konieczności noszenia ubrań. Ogólnie wiadomo, że naogół ręce mniej śmierdzą
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/171
Wygląd