alności swej, gdyby nie związana z nią, na prawie husserlowski „Wesenszusammenhang“, głupota.
Informacja: Kraj zamienił się w jedną olbrzymią poczekalnię, o tak szalonem napięciu potencjałów czekania, jakiego w historji dotąd nie notowano. Może zaledwie żydzi czekali tak Mesjasza, jak u nas wszyscy niewiadomo czego. Prócz zmechanizowanej do idjotyzmu pracy każdego obywatela w jego krążku działania, głównem zajęciem było tak zwane „oczekiwanie samo w sobie“ — „die Erwartung an und für sich“. Nawet Syndykat Zbawienia Narodowego = (raz na zawsze S. Z. N.) („Stowarzyszenie Zająców Najtchórzliwszych“ — jak mówiły cienie dawnych komunistów) funkcjonował automatycznie w niepojęty sposób, zdając wszystko ze strachu przed odpowiedzialnością, na przyszłe, niewiadome czyny Kocmołuchowicza. Ten zaś, tajemniczy jak nigdy, (nikt nie wiedział po czyjej jest stronie i nikt nie śmiał tego badać) — walił całą swą niesamowitą energję w organizację armji, przygotowując ją do nieprzeczuwalnych dla nikogo czynów. Kogo zechce, czy raczej kogo raczy wyrżnąć, nie wiedział nikt, ani on sam — był zarówno tajemniczym dla siebie, jak i dla innych — a może więcej — w tem była jego siła. Nie wiedzieć czego się chce było w tych czasach wszechwiedzy i wybujałej introspekcji trudniejszą rzeczą niż wiedzieć.
Moskwa była zdobyta. Między Polską, a chińską nawałą znajdował się pas „buforowych“, czy „butaforskich“ Wielkich Księstw: litewskiego, białoruskiego i ukraińskiego, w których panował chaos nieopisany i zupełnie nieciekawy. Wiadomo jak taki chaos wygląda — (ciekawy jest tylko dla tych, co w nim są — z boku nie przedstawia żadnych punktów zainteresowania — prócz tego, „co się z niego wyłoni“, a o tem znowu nigdy nic zawczasu powiedzieć nie można.) — a więc: a) tak zwane przeciąganie wzajemnie rżnących się band przez różne punkty, b) problem jakie należy mieć danego dnia przekonania w danym punkcie i c) kwestja żarcia — oto wszystko. Reszta: stosunki płciowe, metafizyka i klimat pozostają niezmienione. Opowiadania o tem na gębę i piórem, nudne są aż do rzygania włącznie. Wszyscy Wielcy Książęta (nawet Nikifor Białosielski, Kijowski), znajdowali się już w Polsce i lizali od rana do nocy stopy S.-Z.-E.-nu, robiącemu pod siebie w przerażeniu najwyższem. Zdarzały się odstępstwa w nieokreśloną sferę programowej „Erwartungspolitik“. Próbowano nawet założyć stronnictwo „Oczekiwaczy Czystych“. Ale Kocmołuchowicz szybko zlikwidował tę sprawę: nie lubił rzeczy nieokreślonych — robiły mu konkurencję. Z zalanej przez chińczyków Rumunji nie dochodziły żadne wieści. Mniejsza z tem. Dalej nie posuwały
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/8
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.