Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szybko znikł wchłonięty jak przez gąbkę, przez bezczelniejące gwałtownie „oblicze“.
— Oczywiście — zagadał szybko z fałszywą radością. — Ja jestem konsekwentny. Za miesiąc będzie to „pierwsza granda w R. S. K. — że to mówię wam hrabiowie nie hrabiowie —“ — jak mówił brat doktora Judyma. Mijam się z kochankami w przedpokoju i nic sobie z tego nie robię. Swoboda to wielka rzecz — za nią można zapłacić nawet tym głupim fikcyjnym mężowskim honorem. Śmieszne jest tylko jeśli się jest okłamanym — ja wiem i mam to w pierdofonie — zakończył swem ulubionem powiedzeńkiem.
— Ale nie będziesz miał wszystkiego tam, jak nie będziesz wiedział kiedy ci żona pójdzie na utrzymanie tych frantów, a z nią i ty genjalna kukło — powiedziała księżna z nagłą powagą.
— Ja, kniaginia, jestem prowincyjał — no cóż? — pierwszy raz jestem od 20–tu lat w mieście naprawdę nie przejazdem — ale na tyle głowy mam, żeby wiedzieć gdzie się zacznie ta granica.
— A gdzie to się zacznie — to ciekawe — od kwiatów, cukierków, pończoch, czy bucików... — Tengier huknął pięścią w stół — ponosiła go już świadoma genjalność, zmieszana z świetną dzikowską wódą i uratowanym od niedawna honorem samca.
— Milcz książęca kurwenaljo — (adjutanci księżnej śmieli się „do rozpuku“. Obrażać się na artystę? — nonsens.) — workowata samico elementala — taki elementaler zrobiłbym z twego mleka i popijał go słynnem piwem Kapenów. A pani — zaczął z nagłem olśnieniem jasnowidztwa w oczach — trafiła na swój numer. Ten Zypcio da pani prażonego bobu. Tembardziej, że tu jest dla niego kąsek — ta mała reżyserka, co mu siostrzyczkę na potwora wykieruje. Dla mnie to za wysoka marka, ale on da radę. Bo wi-