Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którzy nawet słusznie rzucają się na różne przykre objawy (n. p. Słonimski) są bezsilni z powodu braku podstaw pojęciowych i programowego antyintelektualizmu. Niedokształcenie umysłowe większości krytyków, brak u nich jakichkolwiek jednoznacznych systemów pojęć dla wartościowania, brak intelektualnych szkieletów, w połączeniu z produkcją miernoty i zalaniem rynku tłomaczeniami zagranicznej tandety, daje smutny obraz literackiego upadku. Czegóż wymagać od publiczności, jeśli krytyka stoi poniżej jej przeciętnego poziomu. Nie będę walczył tu o ideje ogólne z poszczególnymi krytykami (polemika ukaże się w oddzielnej książce p. t. „Ostatnia pigułka dla „wrogów“) — chcę się ograniczyć do jednego problemu: stosunku życia prywatnego autora do jego pracy. We wstępie do „Pożegnania Jesieni“ napisałem zdanie, które cytuję tu dosłownie: „To, co pisze drugi mój bardzo przykry „wróg“, Karol Irzykowski, o stosunku krytyki do dzieł sztuki poprzez autora, jest bardzo słuszne. Babranie się w autorze à propos jego utworu, jest niedyskretne, niestosowne, niedżentelmeńskie. Niestety, każdy może być narażony na tego rodzaju świństwa. Jest to bardzo nieprzyjemne“. W odpowiedzi na to oświadczenie spotkałem się z następującemi reakcjami na moją powieść. Pan Emil Breiter zatytułował swoją krytykę „pseudo-powieść“, a następnie na końcu zaznaczył, objaśniając niedomyślnym cel tego tytułu, że moja książka jest „spowiedzią“. Przezornie nie dodał słowa „idejowa“, aby móc być dwuznacznie zrozumianym. A więc każdy przeciętny człowiek myśli sobie (i na to liczy p. B., aby mi dokuczyć i zaszkodzić), że poprostu opisuję fakty z mego życia, o którem on, p. B., ma jakieś tajemnicze informacje — a więc: że byłem zgwałcony przez jakiegoś hrabiego „pod kokainą“, że byłem na utrzymaniu u pewnej bogatej żydówki na Ceylonie, że zakokainowałam niedźwiedzicę w Tatrach i t. p. Nie po-