Strona:PL Stanisław Brzozowski - Pamiętnik.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przeklęta rzecz niektóre wspomnienia. Podłość i jeszcze raz podłość pewnych scen. A przecież było to rozprzężenie konieczne, pamiętam fakty, ale nie zdołam ocenić krzywdy, jaką wyrządziłem sobie w tym ostatnim roku. A przecież, gdym się włóczył z Nikołajewym, K..., M..., po szynkach i tych strasznych norach, które dziś przerażają w wspomnieniu, właściwie jak maniak rozmawiałem o Buckle’ach i Draperach — jak szydził biedny Zieńkowski. Nie wielką ma wartość czystość fizyczna. Zachowałem ją faktycznie. Byłem z pół setki razy dla towarzystwa, po pijanemu z zwierzęcej ciekawości w domach rozpusty i odgrywałem tam rolę Pierrota — obserwatora, śmieszną i ohydną. Ale najstraszniejsza była ta noc, gdy 13 letni Adaś wyszedł za nami ze stancyi i wślizgnął się do tej jaskini. Nas było przytem czterech ośmnastoletnich młodzieńców i patrzyliśmy z filozoficznym spokojem na dowody dojrzałości obiecującego pupila. To nie powinno być przebaczone. Jeżeli żyje ten człowiek, ma prawo żądać od nas satysfakcyi, najwyższej, niepodobnej satysfakcyi. T. zginął na delirium tremens, K. pewnie poszedł za nim. N. jest pewno gdzieś urzędnikiem. A ja? Zrobiliśmy sobie obaj wówczas ciężkie krzywdy. Analiza, skąd to zjawisko? Ten fakt Adasia, jego coup d’état. Mój Boże, tego się biedny pan Jan pewno i nie domyślał. Biedne, biedne stare dzieci, ci dzierżawcy W*** — owi szatani kusiciele w opinii mej matki. Ach Mamo! Jak to wszystko dzisiaj przed-