przykrą manierę, ale mówi on nieraz w formie paradoksów, rzeczy głębokiej prawdy. Teraz myślę o jego obrazie próżności w zestawieniu z dumą.
Snobizmem jest teraz znaczna część mojego zadowolenia z czytania Ben Jonsona — ale nim dojdę do końca I. tomu, niewątpliwie będę miał już głębsze i uczciwsze związki i zainteresowania w jego świecie.
30. XII.
Czy Byron tylko pozował, przeciwstawiając Pope’a swojej generacyi poetów? Aby na to pytanie odpowiedzieć — trzeba przedewszystkiem znać Pope’a, a znać, nie znaczy to czytać, jak miałem to niedawno sposobność zanotować w tym dzienniku, pisząc o historycznym i krytycznym sposobie czytania. Wogóle pewien pseudoklasycyzm i banicya umysłowa związane z nim, ustąpić muszą i ustępują wszędzie prócz głów niedobitków radykalizmu jeszcze pasożytujących na naszej nędzy. Kogo n. p. dziś obchodzi, czy Swift był pseudo-klasykiem. Z prawdziwą niecierpliwością czekam chwili, gdy w Everymans Library zostanie wydrukowana i stanie się przez to dostępna dla mnie proza krytyczna Drydena. Szczególniej, właśnie pewna grupa umysłów,