Strona:PL Stanisław Brzozowski - Legenda Młodej Polski.djvu/410

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zrozumiejcie cały ciężar punktu widzenia, jako zbiorowa siła walczy ludzkość z nacierającym na nią chaosem, narzucić mu usiłuje swoje istnienie. W imię czego? Każde pojęcie, każda dokonana wartość jest już wytworem tego życ;a; wobec żywiołu jest ona sama żywiołem tylko, równie jak on ślepym, gdyż wszelkie widzenie, wszelkie światło zawarte jest wewnątrz ludzkiego świata. Żadna treść nie może być przyjęta jako podstawa, cały świat „idei“ trzyma się na ślepem dążeniu, nie one nadają mu wartość lecz ją z niego czerpią. Cały bezmiar pracy, dążenia zawieszony jest nad próżnią na własnej swej, nigdy niegotowej woli. Chciałbym tu osiągnąć ten jeden tylko rezultat: naszkicować możliwie wiele płaszczyzn tego złożonego stanu duszy, wzbudzić poczucie jego skomplikowania i bogactwa. Czy pojmujecie teraz związek pomiędzy Miitonowskiem religijnem bohaterskiem poczuciem zbiorowej ludzkiej walki i odpowiedzialność: a współczuciem Dickensa, ogarniającem cały bezmiar nieustannego samotnego cierpienia, bezgranicznego, niepodobnego do przezwyciężenia sieroctwa, co się ukrywa poza „społecznem“ życiem, między nienawiścią Thackeraya do tępego, wystarczającego sobie samozadowolenia, a Carlyle’owską demoniczną satyrą, i dumną wolą Shelleya nie poddania się niczemu prócz indywidualnego widzenia piękna; między Newrnanowską walką przeciw racyonalizmowi w obronie oryginalności wewnętrznego życia, a Browninga poezyą wykuwających same siebie mocą własnej wizyi, własnej dumy duchowych posągów i jedyną w swoim rodzaju odsłaniającą nam proces narastania dusz i ich działania na siebie — sztuką Mereditha.
I tu znowu, do tego kryształowego świata Mere-