Strona:PL Stanisław Brzozowski - Legenda Młodej Polski.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

o swojem istnieniu mówi ruinami, nie okazał się cały nowoczesny człowiek. Nie. zaiste nie, — nie jest swoboda łatwą do zniesienia rzeczą: — nie jest absolutnem od wszystkiego, co nas przerasta, zwolnieniem. Musem jest, twardym, bezlitosnym musem: — nie ze snów, ale z czegoś, co twardsze jest od żelaza, wiecznie groźne i wiecznie milczące, z czegoś, co nie jest nigdy naszem ja, naszą duszą, naszą myślą, lecz zawsze obcym nam, na granicy naszej mocy szczelnie oblegającym nas wrogiem, zbudowany jest świat! W nim wyżyć i trwać jest to swoboda: wszystko inne jest już variété — mądrością dzieci, tancerzów i skoczków, skrybów słów pisanych na piasku, — tłumu istot, które myślą, że sumując pusty wrzask, sam wszechświat przekrzyczą, a wyjaławiając dusze swe, sam czas wygłodzą i do kapitulacyi skłonią, — ludzi, dla których świat jest maskaradą miłości własnej, ambicyi, zazdrości Bóg wie czego, którzy śnią, że tworzą świat nowy, ponieważ na stu mityngach uchwalili zniesienie starego i ośmieszyli go w setce kupletów. Nie to, czego nie chcesz, lecz jak umiesz chcieć, nie, od czego się uchylasz, ale co tworzysz, jak i co budujesz i co o twoich budowach sądzi wiecznie obecna i coś swojego tworząca pozaludzka moc — oto są zagadnienia. Dekorator, który setki razy zmieniał krajobraz na swym teatrze zawiedzie się — zapewniam was — gdy uwierzy, że jest panem i twórcą milczącego naokoło człowieka i nad nim pejzażu. Są prawa teatru, są i inne prawa; i poza sceną waszej myśli, na której doskonałość waszego ja samą siebie podziwia, — są zawsze gotowe wpełznąć na gruzy, zaniedbane przez myśl i wolę ludzką — meduzy, owe węże, które stały się