Przejdź do zawartości

Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

doskonale, że drzwi wejściowe starannie zamknęła za sobą.
Chciała podjąć z powrotem przerwane odczytywanie listu — lecz trzask się znowu ponowił.
Dziwne...
Wtem wzrok Marysieńki padł na wiszące w pobliżu biurka lustro. Znajdowało się ono na ścianie przeciwległej do sypialni i rozróżnić w nim można było znakomicie co się tam działo.
Spojrzała w to lustro, a z gardła jej wydarł się zduszony okrzyk przestrachu.
— Kto tu?...
Bo oto spostrzegła w zwierciadle najwyraźniej postać jakiejś kobiety. Obraz ten trwał jeno sekundę, lecz zdołała rozróżnić pasmo siwych włosów, spadających na czoło i straszliwą nienawiścią wykrzywione oblicze. A nad głową, wysoko podniesioną rękę ze sztyletem...
Siwowłosa kobieta z tym przeklętym sztyletem? Ależ to chyba halucynacja, wytwór wzburzonych nerwów Marysieńki?!
— Kto tu? — powtórzyła, podnosząc się ze swego miejsca.
Lecz zanim zdołała postąpić choć o jeden krok naprzód, stało się najgroźniejsze.
Nagle w gabinecie światło zgasło i w całem mieszkanku zapanowały ciemności.
Marysieńka poczuła, jak chłodne krople potu roszą jej czoło. Więc nie fantazja? To ta ohydna wiedźma popsuła elektryczność, by w mroku tem bezkarniej na nią się rzucić.
— Ratunku! — zawołała, ile w piersi starczyło sił. — Ratunku!
Lecz czy posłyszą? Czy nadbiegną na pomoc? Może głos Marysieńki nie zdoła się przedrzeć po za grube mury?
A tu znowu skrzypnęła podłoga. Wróg nieubłagany, trzymając śmiercionośną broń w ręku zbliżał się powoli.
Przerażenie Marysieńki było tak wielkie, że nie miała nawet czasu się zastanawiać kim jest ta nieznajoma, która w podobnie tajemniczy sposób wtargnęła do mieszkania. Obecnie widziała jeden dla siebie ratunek. Przedostać się do okna, wybić szybę, krzykiem zwołać ludzi na pomoc.