Przejdź do zawartości

Strona:PL Stanisław Antoni Wotowski - Wiedźma.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Marysieńka nie mogła powstrzymać się dłużej.
— Czemu mnie gubisz — zawołała — ty podła dziewczyno? Czyż uczyniłam ci jaką krzywdę?
Iskierki okrucieństwa, niby u drapieżej tygrysicy zapłonęły w oczach służącej.
— Spełniam tylko swój obowiązek! — twardo odrzekła.
— Żmijo! Ty.. Ja pojmuję...
Ale sędzia śledczy znów energicznie powstrzymał Marysieńkę.
— Oskarżona zechce zachowywać się spokojnie, gdyż zmuszony będę zastosować represje...
Poczem zwrócił się w stronę Klary, kończąc niemiłą konfrontację.:
— Świadek Pawlikówna jest wolna! Dziękuję panience za zeznanie!
Skinął lekko głową. Dziewczyna, jakgdyby tylko oczekiwała na ten znak, również odpowiedziała pełnym szacunku pochyleniem głowy i szybko opuściła gabinet, nie rzuciwszy nawet okiem na swą „panią“.
Marysieńka, która pod wpływem ostrych słów sędziego na chwilkę umilkła, znów dała folgę swemu oburzeniu.
— Panie sędzio!... Przysięgam... Nie brałam noża!... Ta Klara... umyślnie. Zawsze ją podejrzewałam... Niepojęta intryga...
Gorące słowa nieszczęsnej kobiety odbiły się o chłód urzędnika.
— Podejrzewa pani — oświadczył zimno — swą pokojówkę, iż umyślnie fałszywie zeznaje, aby panią zgubić? Jakież dane pani ma na to?
— Dane? dane? ... — wypowiedziała niepewnym głosem.
Istotnie, jakie miała dane, aby oskarżyć Klarę. A jednak była przekonana, że dziewczyna jest narzędziem jakiegoś niezrozumiałego, wokół osoby Marysieńki uknutego spisku, lecz czyż posiada, prócz wewnętrznego przekonania, najlżejsze choćby dowody?
— Przeszłość tej... Klary... przeszłość — wyrzuciła gorączkowo. — Ona nie wygląda na służącą, ona coś ukrywa...
Sędzia znów skrzywił się ironicznie.
— Stara się pani — rzekł — podważyć wszelkiemi