Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ogarnie podróżnego, gdy śledzącém okiem
Spotka się z czyhającéj otchłani widokiem,
Która go otoczywszy, zwątpieniem zabija,
A w czarném swém źwierciadle smutny las odbija,
Z którego, zmordowani, wybrnąwszy szczęśliwie,
Stajemy zadziwieni w pięknej stuły niwie —
Tara skała Mała-holka z Czarną-górą blisko
Patrzą na spustoszenia srogie widowisko:
Że człowiek uzbrojony ostrém swém żelazem,
Obszar lasu pięknego mógł powalić płazem
I drzewo poprzecinać i w sągi poskładać,
I całemu ustroniu okropny typ nadać!
Gdzie za pomocą ognia przemyślni węglarze
Ciągnąc korzyść dla siebie — wytapiają maże. —
Jeżeli postępywać będzie to zniszczenie,
To lasy niezawodnie w wielkiéj będą cenie;
A gdy lasów zabraknie, nastąpi niedola,
Bo pożywną swą z lasów wilgoć stracą pola;
Wtenczas ludzie poznają swoją nieuwagę,
Gdy na kraj cały ściągną samowolnie — plagę
Rozmaitych słabości i nieurodzaju,
Gdy nie będzie żyzności, jaka była w kraju!
Jesteśmy w Małéj-holce, Szałasz nas zajmuje,
Gdzie porządek i miła czystość się znajduje: —
Stawiany z okrąglaków — pokryty szczepkami,
Przyłożonemi z boków długiemi drągami
Spuszczonemi ku ziemi, aby dachu wiatry
Nie zerwały, kiedy się rozdąsają Tatry.
W szałasie dość widoku — ale gospodnicy
Podali nam gościnnie posilnéj żętycy
I séra do posiłku, a potém prosili
Abyśmy ich przysługi małéj nie płacili. —