Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II.


Do pięknéj Nawojowéj gościniec wprowadza,
Kędy po skwarze słońca cień drzew nas ochładza;
Na pagórku zaś zamek wzniosłemi ścianami
Uderza, połyskując licznemi oknami;
Tam na wieży zamkowej chorągiew powiewa —
Gdy znów układ ogrodu wszędzie wdzięk rozlewa,
J kwiaty woniejące wśród zimy i lata,
Zgromadzone starannie z wszystkich części świata,
Rozmaitych swych liści i kwiatów barwami
Przywitają cię mile i uczczą woniami.
W zamku piękne pokoje i sprzęty spaniałe,
Dawną domu Stadnickich przywodzą ci chwałę.
Chociaż osobliwości pędzla ani dłuta
Nie ma tam, ale za to brzmi krajowa nóta:
Kołomyjki rzewliwe, wesołe mazury:
I olśnią cię bogactwa złota i purpury.
Opuściwszy to miejsce i jego świątynię,
Stoimy zamyśleni na górze w Słotwinie,
Gdzie parowy, zrębiska, zniża i ubocze,
Czynią przez rozmaitość widoki urocze,
Gdzie droga na dwie części przed nami się dzieli:
Jedna zda się nad drugą prowadzić weseléj.
A wieśniak nam powiada: „Tą, co w lewo wiedzie
„Do Bardyjowa zwykle przez Tylicz się jedzie
„Tylicz małe miasteczko, nieliczne domami,
„Ale za to wsławione Konfederatami,