Przejdź do zawartości

Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

budowę, rozmawiają przeważnie o Heidi, gdyż to ich cieszy najbardziej, że tutaj zamieszkają z wesołą dziewczynką.
— Drogi przyjacielu! — powiedział niedawno doktór, stojąc wraz z dziadkiem na murach. — Powinieneś mnie rozumieć. Podzielam całe pańskie przywiązanie do Heidi, jakbym był jej po panu najbliższy. To też chcę także podzielać obowiązki i dbać o nią. Roszczę sobie prawo do jej opieki na starość, ale przyznaję jej także pełne prawa dziecka. Nie troszcz się pan tedy losem jej na wypadek, gdybyśmy mieli kiedyś porzucić ten świat.
Dziadek potrząsał długo ręką zacnego doktora, nie mówiąc słowa, ale doktór widział w oczach jego wzruszenie wielkie.
Tymczasem Heidi i Pietrek byli u babki. Heidi miała tyle do opowiadania, a Pietrek do słuchania, że oboje cisnęli się zadyszani coraz bardziej do staruszki. Dużo rzeczy zaszło w ciągu lata, a mało bardzo stykali się z sobą.
Wszyscy troje promienieli radością z powodu tych wszystkich spraw i nadziei ponownego współżycia razem z sobą. Najweselszą atoli była chyba Brygida, gdyż dziś dopiero, przy pomocy Heidi, zrozumiała wyraźnie, jak się ma owa sprawa dożywotniej dziesiątki Pietrka.
Wkońcu rzekła babka:
— Heidi, przeczytaj mi hymn pochwalno-dziękczynny! Zdaje mi się, że będę jeszcze żyła i mogła składać dzięki Bogu za wszystko, co dla nas uczynił.

Wielbij duszo moja Pana.“


KONIEC.