Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pietrek mruknął coś w odpowiedzi, niby rozjuszony niedźwiedź, i ciął z wściekłością batem w idącą obok niego niewinną Ziębulkę, która jednak spostrzegła to dość wcześnie, przeskoczyła przez Śnieżkę, a cios trafił jeno powietrze.
Dziewczęta położyły się dnia tego do pięknych łóżek, pełne oczekiwania. Postanowiły nie spać przez noc całą, a jeno omawiać plan wycieczki, ale zaledwo głowy ich dotknęły poduszek, rozmowa ustała. Klara zobaczyła przed sobą ogromne pole błękitnych gencjan i dzwonków, a Heidi usłyszała wyraźnie nawoływanie krążącego w górze drapieżnego ptaka:
— Chodźcież, chodźcie do mnie!