Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Droga babuniu! Radabym zobaczyć Białuszkę i Buraskę, a także Pietrka i resztę trzody! Cóż będzie, jeśli mamy codziennie wracać tak wcześnie, jak mówiłaś? Co za szkoda!
— Dziecko drogie! — odparła, idąc za wózkiem. — Radujmy się tem pięknem, które mamy, nie myśląc, że jeszcze nam czegoś brak.
— Ach, cóż za kwiatki! — wykrzyknęła, posuwana coraz dalej Klara. — Całe krzaki czerwonych i błękitnych dzwonków, chwiejących kielichami. Radabym wstać i przynieść je.
Heidi poskoczyła i wróciła z wielkim bukietem.
— To nic jeszcze, droga Klarciu! — powiedziała, kładąc je na kolanach przyjaciółki. — Kiedy będziesz ze mną na pastwisku, zobaczysz coś niesłychanego. Rosną tam całe lasy centurji, dzwonków i tysiące lśniących żółtych, jak złoto złotojeści. Pozatem są wielkie liście, rosnące kępami i brunatne kwiatuszki, pachnące przecudnie. Gdy się usiądzie na trawie, tak wszędzie wokoło pięknie, że wstać niesposób.
Heidi ogarnęła chęć wielka by zobaczyć to, o czem mówi, a zapał jej odbił się w rysach Klarci i jej łagodnych modrych oczach.
— Babuniu! Prawda, że to zobaczę? — spytała żałośnie. — Wszakże da się wózek zatoczyć tak wysoko? O, gdybym mogła chodzić i biegać wszędzie razem z Heidi!
— Ja cię już zawiozę! — upewniła ją, potem wzięła taki rozmach na skręcie, wokoło domu, że wózek omal nie spadł z góry. Szczęściem Halny Dziadek wstrzymał go na czas jeszcze.
Dziadek nie próżnował przez ciąg wizyty pod jodłami. Przed ławą stał już nakryty stół i stołki, a w izbie buchała para z kociołka i skwierczał ser na wielkim widelcu. Niedługo też zasiedli wesoło do uczty.
Babunia nachwalić się nie mogła tej wspaniałej jadalni, skąd widać było dolinę, góry i błękitne niebo. Lekki wietrzyk