Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Umiem!
— Co umiesz, dziecko? — spytała Brygida z zaciekawieniem.
— Umiem czytać! — odparł.
— Czyż to możliwe? — zawołała. — Słyszysz, matko?
Babka wyraziła także wielkie zdziwienie.
— Muszę teraz przeczytać hymn, który mi poleciła Heidi!
Matka podała mu prędko książkę, a babka była wielce uradowana, gdyż dawno nie słyszała czegoś takiego. Pietrek siadł przy stole i zaczął czytać. Brygida siedziała obok, nadsłuchując uważnie, i powtarzała za każdym wierszem:
— Czyż to możliwe?
Babka śledziła także czytanie z zainteresowaniem, nie mówiła jednak nic.
Nazajutrz wypadło w szkole ćwiczenie w czytaniu. Kolej przyszła na Pietrka, a zacny nauczyciel powiedział:
— Zapewne trzeba będzie znowu go pominąć. A może spróbujesz, nie powiem już czytać, ale choćby sylabizować?
Pietrek przeczytał bezbłędnie trzy całe wiersze.
Nauczyciel odłożył książkę. Patrzył z niemym podziwem na najgorszego z uczniów swoich, potem zaś rzekł:
— Cud się nad tobą ziścił, Pietrku! Pracowałem z niestrudzoną cierpliwością, a nie mogłeś pojąć sylabizowania. I oto, w chwili, kiedy chciałem z przykrością dać wszystkiemu pokój, ty czytasz wcale dobrze. Cóż się stało, mój drogi Piotrze?
— Heidi mnie nauczyła! — odparł.
Nauczyciel spojrzał z podziwem na Heidi, nie zwracającą na to uwagi, i rzekł:
— Zauważyłem także w tobie wielką zmianę. Dawniej nie bywałeś w szkole całemi tygodniami, teraz zaś nie opuszczasz ani jednej lekcji. Skądże się wzięło, powiedz?
— Tak kazał Halny Dziadek! — powiedział Pietrek.