Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To prawda! — odrzekła, poprawiając poduszkę podobną do cienkiej deski. — Widzisz, poduszka moja nigdy wogóle nie była grubą, a teraz stwardniała całkiem i stała się płaska po wieloletniem leżeniu.
— Szkoda, że będąc we Frankfurcie, nie spytałam Klary, czy mogę zabrać swe łóżko. Są tam trzy miękkie poduszki, tak wysokie, żem się zawsze zesuwała z nich i trzeba było ciągle poprawiać głowę, gdyż w mieście sypia się wysoko. Czyby ci to sprawiło ulgę, babko?
— Oczywiście, poduszki grzeją, a leżąc wysoko, łatwiej jest oddychać! — zapewniła, poprawiając się znowu. — Nie mówmy jednak o tem, dziękować muszę Bogu za dużo rzeczy, których brak takim jak ja starcom. Dostaję codzień białe bułeczki, mam ciepłą chustkę i ty przyszłaś do mnie, droga Heidi. Możebyś mi co przeczytała?
Heidi zdjęła z półki starą książkę, zaczęła wyszukiwać różne piękne hymny, które znała teraz dobrze i które rada była sama usłyszeć po tak długiej przerwie.
Babka złożyła ręce, a smutna jej twarz przybrała taki wyraz, jakgdyby ją spotkało wielkie szczęście.
Po chwili przerwała Heidi, pytając:
— Czyś już zdrowa, babko?
— Dobrze mi, słodko! Ale czytaj jeszcze, dziecko, czytaj dalej.
Heidi skończyła hymn, potem zaś powtórzyła kilka razy zakończenie:

Gdy oko moje ćmić się zacznie,
Ty w ducha pokój wlej,
Bym miast umierać miał rozpacznie
Do chwały wpłynął twej.

Babka powtórzyła ten wiersz, oblicze jej rozpromieniła radość i oczekiwanie. Heidi była wielce zadowolona. Wspomniała jasny, pogodny dzień swego powrotu i wydało jej się,