Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z jakiego powodu wybiegła i że przed nią stoi doktór. Spojrzała nań i dostrzegła wielki smutek w rysach jego twarzy. Tak nie patrzył na nią w Frankfurcie. Zabolało ją serce, znieść nie mogła, by ktoś był smutny, a cóż dopiero zacny, kochany doktór. Pewnie się tak bardzo martwi, że Klara i babunia przyjechać nie mogły. Postanowiła znaleźć pociechę i odkryła ją niezwłocznie.
— O, — zawołała — wiosna nastanie rychło, a wówczas przyjadą! U nas nie trzeba czekać długo na przyjście wiosny. Zostaną zato dłużej, z czego pewnie będzie zadowolona Klara. A teraz chodźmy do dziadka.
Ujęła dłoń przyjaciela i poszła z nim w stronę chaty. Tak jej zależało na tem, by go pocieszyć, że zapewniła ponownie, iż wiosna nastanie na hali bardzo niedługo, a dni ciepłe słoneczne zjawią się całkiem niespodzianie. Tak się sama przejęła tem pocieszaniem, iż krzyknęła zdala dziadkowi, wesoło niemal:
— Jeszcze nie przyjechali, ale będą tu niedługo!
Dziadek znał doktora z opowiadań wnuczki, podał mu tedy rękę serdecznie i powitał, poczem obaj siedli na ławce, a doktór skinął na Heidi, by przy nim zajęła miejsce. Doktór opowiedział, że pan Sesemann go zachęcił do podróży i rzeczywiście czuje się silnym i zdrowym, jak dawno już nie pamięta. Potem szepnął Heidi, że niebawem znajdzie się na górze coś, co z nim przyjechało z Frankfurtu, a sprawi jej to większą uciechę, niż stary doktór. Niezmiernie ją to zaciekawiło. Dziadek jął namawiać doktora, by spędził na hali resztę jesieni, a przynajmniej by przychodził tu każdego pogodnego dnia. Nie mógł go, oczywiście, zaprosić do siebie, z braku pomieszczenia, radził atoli, by nie wracał do Ragaz, ale wynajął pokoik w osiedlu, gdzie jest prosta, ale schludna gospoda. W ten sposób będzie mógł codziennie przychodzić, a on sam pokaże mu różne, ciekawe punkty okolicy, głęboko w górach,