Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sukienkę wzięła, przerzuciwszy przez ramię, gdyż dziadek poznał ją już przecież, na kapelusz atoli patrzeć nawet nie chciała, mówiąc, że Brygida może sobie kapelusz wziąć, gdyż ona nie włoży go za nic na głowę. Upojona tem, co przeżyła, opowiedziała zaraz wszystko dziadkowi, dodając, że białe bułeczki są u piekarza w osiedlu, tedy Pietrek może przynosić codziennie jedną, a w niedzielę dwie. Opisała, jak się babka czuje teraz silną i wesołą, a skończywszy, wróciła do początku, mówiąc:
— Proszę cię, dziadku, daj mi wszystkie pieniądze z rulonu, bo chociaż babka się wzbrania, chcę dawać codziennie Pietrkowi na kupno bułek.
— Ależ potrzeba ci łóżka! — protestował. — Zostanie jeszcze i na bułki, bądź pewna.
Heidi nie dawała jednak dziadkowi spokoju, dowodziła, że śpi na sianie dużo lepiej, niż w paradnem łóżku frankfurckiem i prosiła tak natarczywie, że rzekł wkońcu:
— Pieniądze są twoje, czyń tedy, co chcesz. Starczy ich na parę lat na kupno bułek dla babki.
Heidi podskoczyła radośnie:
— Ha, ha! — krzyknęła. — Babka nie będzie już jadała czarnego, twardego chleba! Dziadku, prawda, że nigdy jeszcze nie było tak pięknie, odkąd żyjemy!
Biegła u boku dziadka w podskokach, ćwierkając jak ptaszek. Nagle spoważniała i rzekła:
— Gdyby Bóg był wysłuchał odrazu mej prośby, wszystkoby poszło inaczej. Wróciłabym do domu zaraz, przywiozła mało bułek i nie mogłabym jej czytać, co ją tak bardzo cieszy. Bóg obmyślił wszystko daleko piękniej. Powiedziała mi to babunia i sprawdziło się dosłownie. Jakto dobrze, że Bóg nie ustąpił, gdym tak gorąco prosiła! Teraz zacznę się znowu modlić tak, jak kazała babunia, a jeśli Bóg nie wysłucha, powiem sobie, że zapewne, jak to było we Frankfurcie, obmyśla