Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

módl się codziennie z zaufaniem, a zobaczysz, że uczyni wszystko, co trzeba, ty zaś odzyskasz wesołość i swobodę.
Heidi wysłuchała z uwagą, biorąc sobie do serca każde słowo babuni, do której miała pełne zaufanie.
— Pójdę zaraz, będę prosiła Boga o przebaczenie i nigdy już o nim nie zapomnę! — rzekła ze skruchą.
— Dobrze uczynisz, dziecko! Bóg ci dopomoże niezawodnie, gdy czas będzie na to, bądź pewna! — pochwaliła ją babunia, ona zaś pobiegła natychmiast do swego pokoju i jęła gorąco przepraszać Boga za to, że o nim zapomniała, błagając, by jej nie opuszczał.
Nadszedł dzień odjazdu, nader smutny, zarówno dla Klary, jak Heidi. Babcia umiała go wprawdzie przemienić w dzień uroczysty, tak że się o smutku zapomniało, ale gdy dobrą staruszkę uniósł pojazd, zapadła w całym domu cisza zupełna i opustoszało wszystko, tak jak gdyby życie uleciało na zawsze. Siedziały obie do samego wieczora zadumane, nie wiedząc, co robić i co teraz nastąpi.
Nazajutrz po lekcji znalazły się znowu razem, a Heidi zaproponowała:
— Przeczytam ci coś, Klarciu, czy chcesz?
Klara rada była temu zawsze. Ale czytanie nie trwało długo. Heidi zaczęła historję o umierającej babce i zaraz wydała rozpaczliwy okrzyk:
— Ach! Babka umarła!
Zaczęła łkać gwałtownie. Wszystko bowiem, co czytała, było dla niej przeżyciem osobistem.
— Umarła, umarła, nie dostawszy ani jednej bułki, a ja jej przynieść teraz już nie mogę!
Klara starała się wytłumaczyć płaczącej, że jest tu mowa o całkiem innej babce. Powiodło się to po dość długiem perswadowaniu, ale chociaż dziewczynka uwierzyła wkońcu, płakała dalej, na myśl, że babka może umrzeć podczas jej, tak długiej,