Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Heidi zobaczyła mnóstwo dachów wież, kominów, cofnęła się po chwili i rzekła tonem przygnębienia:
— Nie tego się spodziewałam!
— A widzisz! Takie dziecko jak ty, nie ma pojęcia o widoku. Sprowadzę cię teraz na dół. Ale nie dzwoń już po raz drugi do żadnej wieży!
Postawił Heidi na podłodze i jął schodzić na dół, ona zaś szła za nim. W miejscu, gdzie schody rozszerzały się, była izdebka strażnika, o skośnym pułapie. Blisko progu stał spory kosz, przy nim zaś siedziała gruba, bura kotka i mruczała głośno. W koszu mieściły się jej dzieci, dlatego też ostrzegała w ten sposób przechodniów, by się nie wdawali w jej sprawy domowe. Heidi przystanęła, patrząc z podziwem na kotkę, tak wielką, jakiej dotąd nie widziała w życiu. W starej wieży żyło mnóstwo myszy, to też kotka pożerała codziennie bez wielkiego trudu tuzin pieczeni mysich. Dozorca zauważył podziw dziewczynki i rzekł:
— Chodź! Ona nie zrobi ci nic złego! Obejrzysz młode kocięta.
Heidi podeszła do kosza i zaraz ogarnął ją zachwyt.
— Jakież śliczne kotki! — wykrzyknęła radośnie i zaczęła skakać wokoło, zazierając, raz po raz, by widzieć śmieszne ruchy ośmiu kociąt, które się przewalały w koszu bezustannie, właziły na siebie i spadały znowu.
— Chcesz może mieć jedno z nich? — spytał dozorca, który patrzył z zadowoleniem na radosne podskoki Heidi.
— Czyż je dostanę na własność, na zawsze? — odparła, nie wierząc jeszcze w swe szczęście.
— Oczywiście! Możesz wziąć więcej, wszystkie nawet, o ile masz na nie miejsce! — rzekł dozorca, rad, że się pozbędzie kociąt bez topienia ich.
Heidi promieniała. W wielkim domu było miejsca aż nadto, a Klara będzie chyba bardzo zdziwiona i zadowolona z takiego nabytku.