Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się wszystkiego od gospodyni, zarządzającej gospodarstwem owego bogacza, poczyniła odpowiednie kroki. Szło o wynalezienie dziewczynki niewinnej, a nieprzeciętnej, jak tyle innych. Przyszła jej zaraz na myśl Heidi. Opowiedziała tedy o niej wszystko, co jej było znanem, a zarządczyni domu zgodziła się bez wahania. Sytuacja jest obecnie taka, że wprost niewiadomo, jak wielkie szczęście czeka Heidi, bo jeśli bogacz ją polubi, a własnej jego córce coś się stanie... mój Boże, jest wszakże tak słaba... jeśli w dodatku nie zechce zostać bez dziecka... może nastąpić coś niesłychanego!
— Czyś już skończyła? — zapytał dziadek, który dotąd nie zdołał wtrącić słowa.
— Ba! — odparła Deta, zadzierając głowę. — Zachowujecie się, Halny Dziadku, tak jakbym wam gadała brednie, a niema przecież w całem Praettingau człowieka, któryby nie dziękował Bogu, gdybym mu przyniosła wieść taką.
— Przynoś ją, komu chcesz. Mnie nic potem! — powiedział Halny Dziadek oschle.
Deta wybuchnęła teraz, jak rakieta.
— Jeśli tak sądzicie, Halny Dziadku, to powiem wam swe zdanie. Dziewczyna ma już ośm lat, a nic nie umie i niczego się nie uczyła, dlatego, że nie chcecie do tego dopuścić. Nie posyłacie jej ani do szkoły, ani do kościoła. Powiedziano mi to w osiedlu. A Heidi jest przecież jedynaczką siostry mojej. Na mnie spoczywa odpowiedzialność, a jeśli dziecko może osiągnąć takie szczęście, jak obecnie Heidi, dlaczegóż się temu sprzeciwiacie. Nie ustąpię! Mówię otwarcie. Mam za sobą wszystkich mieszkańców osiedla, a jeśli chcecie sądu, to radzę wam namyślić się dobrze. Są tam pewne sprawki, któreby można odgrzać przy sposobności. Raz zacząwszy z sądami, niewiadomo nigdy, na czem się rzecz skończy, a to niezbyt przyjemne.