Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ DRUGI.




U DZIADKA.


Po odejściu Dety siadł stary dziadek z powrotem na ławce i jął puszczać z fajki wielkie kłęby dymu. Patrzył przytem w ziemię i milczał. Heidi rozglądała się tymczasem radośnie wokoło, zobaczyła przybudowaną do chaty stajenkę na kozy i zajrzała do wnętrza. Była pusta. W ciągu dalszych poszukiwań, doszła do trzech starych jodeł. Wiatr dął poprzez gałęzie, a szczyty drzew szumiały rozgłośnie. Heidi przystanęła, nadsłuchując. Gdy wiatr przycichł nieco, obeszła chatę i wróciła drugą stroną do dziadka. Zastawszy go w tej samej co przedtem pozycji, stanęła przed nim, założyła ręce na plecy i zaczęła mu się przypatrywać. Po chwili podniósł głowę i zapytał, patrząc na stojącą nieruchomo:
— Cóż myślisz teraz robić?
— Chcę zobaczyć, co jest tam w środku, w chacie! — odparła.
— Chodźże więc! — zadecydował, wstał i skierował się ku drzwiom. — Zabierz z sobą tobołek z odzieżą! — rozkazał, stojąc w progu.
— Niepotrzebne mi to już! — oświadczyła Heidi.
Starzec obrócił się i spojrzał przenikliwie na dziecko, którego czarne oczy gorzały od ciekawości, co też może się znajdować w chacie.
— Mądre, zda się, dziecko! — mruknął pod wąsem i dodał: — Dlaczegóż jest ci to już niepotrzebne?