Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Do Frankfurtu! Dostaję doskonałe miejsce. Moi państwo byli już zeszłego roku tutaj w kąpielach. Mieli pokoje na moim kurytarzu, a ja obsługiwałam ich. Chcieli, bym odrazu pojechała, ale nie mogłam się uwolnić. Tego roku są znowu, chcą mnie zabrać, a ja, oczywiście, pojadę, zaręczam ci, moja Barbaro.
— Nie chciałabym być w skórze tej dziewczyny! — wykrzyknęła Barbara, czyniąc gest wymowny. — Nikt nie wie na pewno, jak żyje tam ten stary dziwak. Nie wdaje się z nikim, nie chodzi do kościoła od długich lat, a kiedy, raz na rok, zejdzie do osiedla, oparty na kiju, wszyscy go unikają ze strachem. Krzaczaste brwi i ogromna broda, czynią go podobnym do starego poganina, czy leśnego człowieka, a każdy rad jest, że go nie spotyka sam na sam.
— To i cóż z tego? — odparła Deta z uporem. — Jest dziadkiem i musi dbać o dziecko. Nic złego przeto tej małej nie zrobi, bo on sam by za to odpowiadał, nie ja.
— Radabym wiedzieć, — powiedziała Barbara — co ten stary ma na sumieniu, że spoziera tak ponuro i przebywa sam na hali, i nie pokazuje się nigdy niemal wśród ludzi. Różności o nim opowiadają, a ty, Deto, musiałaś się także czegoś zapewne dowiedzieć od twej siostry?
— No tak! — przyznała. — Ale nie chcę mówić o tem, bo miałabym się zpyszna, gdyby to doń doszło.
Barbara zdawiendawna ciekawą była dowiedzieć się czegoś o starym Halnym Dziadku, żyjącym w niezgodzie widocznej z bliźnimi, o którym mówiono półgębkiem, nie stając ani po jego stronie, ani też, jakby ze strachu, przeciw niemu. Nie wiedziała także, dlaczego go zowią wszyscy w osiedlu „Halnym Dziadkiem.“ Nie mógł być przecież dziadkiem wszystkich mieszkańców osiedla. Barbara zwała go mimo to wraz z innymi Halnym Dziadkiem, bo inaczej trudno było. Pochodziła z doliny, z pod Prättigau, wyszła tu, w góry, zamąż i nie znała