Strona:PL Sonata Belzebuba.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szania podlotków i histeryczek. Piekło — nawet takie — to świetny inkubator dla nieopierzonego muzyka.

ISTVAN  Kiedy, jak się to stanie? Czy mam może w tym kabaretowym piekle zarabiać na życie jako nędzny grajek, rzucając między diabelskie pospólstwo to, co mam najcenniejszego w życiu: moje uczucia?

BALEASTADAR  Nic bestia nie pojmuje! A gdzież twoja ambicja stworzenia sonaty Belzebuba, któraby pobiła wszechświatowy rekord muzycznej potworności? Czy zapomniałeś już o tym? Zrozumiesz to wszystko na przykładzie. (do lokai) Prędzej tam, szatany! (ukazują się w trumnach trupy: Hildy i Barona Sakalyi, lokaje zaczynają odbijać 3-cią trumnę). Mogę ci dać tylko możliwości. Ja sam mojej sonaty nie napiszę nigdy, mimo, że wiem o niej wszystko. Ty napiszesz przeze mnie, ale twoją własną. Bezpłodny w istocie swej zły duch nigdy nasycony być nie może: musi mieć media: wykonawców swoich mglistych pomysłów i dlatego nigdy dzieło jego nie będzie tym, czym być miało.

ISTVAN  Muszę wybierać więc między życiem a sztuką? Za rozkosz tworzenia muzycznej wartości wyrzec się muszę bezpośredniego przeżywania? Wszystko będzie dla mnie martwym jeszcze przed urodzeniem?

BALEASTADAR  Tak czynili zawsze wszyscy wielcy artyści, mimo pozorów czasem wręcz przeciwnych. Dlatego szaleństwa artystów, tak pociągające dla ludzi zwykłych i taką wzbudzające zazdrość, są tylko gorzkim posmakiem, pozostałym po prawdziwych zdarzeniach w świecie urojonej wielkości, konstrukcji samej w sobie. Dawniej stawało się to w sferze dobra, dziś, u końca sztuki, musi dziać się w krainie zła i ciemności.

ISTVAN  Chciałbym się jeszcze nasycić szczęściem w świecie uczuć.

BALEASTADAR  Za późno! Albo też chcesz zostać nieudanym artystą, czymś najpodlejszym. I to nieudanym dla siebie samego, a nie dla tłumu wyjących psów.

ISTVAN  Nie chcę — za nic! Niech się spełni raz ta ofiara. Tylko mnie w tej chwili zajmuje, jak się to odbędzie.

BALEASTADAR  Zupełnie po prostu, jak wszystko w piekle. Tu się ceremonii z uczuciami nie robi. Będzie to tylko pewien skrót życia, a nie coś jakościowo odeń różnego. Tego i sam Belzebub stworzyć nie potrafi.

ISTVAN  A może nie tak znów szkoda mi tamtego świata? Może ja udaję przed sobą? Ta niemożność przeżycia żadnego uczucia aż do dna, ta nieściśliwość uczuciowych stanów. Wszystko zdawało się już przeszłością, przed samym powstaniem. I ta męka wyrzutu wobec innych ludzi, których podle oszukiwałem, dając za ich prawdę, fałsz moich połowicznych — och, nie uczuć — raczej stanów psychicznych.

BALEASTADAR  (nagle groźnie) Dosyć tych wywnętrzań się! (klaska w dłonie. Wpada dwóch lokai). Wydobywać trupy! Żeby mi w tej chwili były gotowe! (właśnie lokaje odbili trumnę, w której leży baronowa Sakalyi, ubrana czarno z fioletem).

LOKAJE  Słuchamy, W. Ks. Mość! (zabierają się w sześciu do wydoby-