Przywtórzę tobie, a strach mi, że boży
Spotkał go dopust; boć ulgi doznawszy,
280
Niemniej on biedny, jak kiedy chorował.
Wiedz ty, że tak się złożyły te sprawy.
Lecz jak przypadły nań złego początki?
Rzeknij, bo z jego współczujem my losem.
Powiem więc wszystko, jak gdybyś był świadkiem.
285
W głębokiej nocy, gdy światła wieczorne
Już nie świeciły, porywa on nagle
Miecz obosieczny i gwałtem zamierza
Ruszyć po ciemku na nocną wyprawę.
Ja więc strofując mu mówię: cóż myślisz
290
O mój Ajaxie? cóż począć zamierzasz
Niepowołany ni przez posła wici,
Ni surmy hasło; toć obóz śpi cały. —
On zbył mnie słowem, co żyje przez wieki:
Niewiasto, milczeć przystoi niewieście.
295
Ja tedy ścichłam, a on wnet się zerwał.
I co tam robił, określić nie zdołam,
Lecz kiedy wracał, to pędził przed sobą
Byki spętane, psy, owce złupione
I ciął je po łbach i gardła podrzynał
300
I nad zwierzami, by ludźmi się pastwił.
W końcu zaś na dwór wypadłszy, do mary
Jakowejś wydął przemowy, Atrydów
Lżąc i Odyssa smagając szyderstwem,
Jaką to łaźnię na polu im sprawił.