Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
EDYP.

Czyż on się teraz znajduje w tym domu?

JOKASTA.

O nie! bo kiedy wróciwszy zobaczył,
Że ty u steru, że Laios zabity,
Zwrócił się do mnie z pokornem błaganiem,
       760 Bym go posłała na wieś między trzody,
Tak iżby najmniej oglądał to miasto.
Ja go puściłam, bo chociaż niewolnik,
Tej lub i większej był godzien nagrody.

EDYP.

Niechby on tu się pojawił co żywo!

JOKASTA.

       765 Łatwem to; ale cóż go tak pożądasz?

EDYP.

Boję się żono, żem orzekł zbyt wiele,
Więc z tej przyczyny oglądać go pragnę.

JOKASTA.

Stawi się tutaj; ale i ja godna,
Byś mi powiedział, co gnębi twą duszę.

EDYP.

       770 Nie skryjęć tego, skorom tak daleko
Zapadł już w trwogę; a komuźbym raczej
Wśród takiej burzy otworzył me wnętrze? —
Ojcem był moim Polybos z Koryntu,
Matką Merope z Doris. Zażywałem
       775 Tam ja czci wielkiej, aż się przytrafiło
Coś, co urazy zapewne jest godnem,
Godnem nie było takiego porywu.