Przejdź do zawartości

Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
CHÓR.

       530 Nie wiem. Co władcy czynią, ja nie śledzę.
Lecz otóż książę sam kroczy z pałacu.

EDYP.

Tyś tutaj? A więc śmiesz tak być bezczelnym,
Aby do moich przybliżać się progów,
Ty, coś zamierzył popełnić morderstwo
       535 I z władzy króla mnie gwałtem ograbić?
Rzeknij na bogów, czy słabość czy głupstwo
We mnie spostrzegłeś, by snuć te zamiary?
Czyś mniemał, że twych ukrytych podstępów
Nie dojrzę, że się obronić nie zdołam?
       540 Czyż nie przewrotnem twoje przedsięwzięcie,
Bez sił, wspólników, tak rwać się na trony,
Które się ludźmi zdobywa i złotem?

KREON.

Radzę ci naprzód wysłuchać mej mowy,
A potem rzeczy poznawszy, osądzić.

EDYP.

       545 W słowach ty dzielny, lecz złym ci ja będę
Uczniem, bo mam cię za zdrajcę i wroga.

KREON.

Posłuchaj oto, co powiem w tej sprawie.

EDYP.

Nie praw ty oto, że jesteś bez winy.

KREON.

Jeżeli mniemasz, iż upór jest skarbem,
       550 Choć bezrozumny, to mniemasz przewrotnie.