Przejdź do zawartości

Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

       1075 I wojska niktby nie utrzymał w ręku,
Jeśliby zbrakło w niem wstydu i lęku.
Lecz mąż powinien, choć silny on ciałem,
Wiedzieć, iż zwalić go można złem małem.
Kto zaś w bojaźni się zawarł i wstydzie,
       1080 Ten już bezpiecznie przez życie to idzie.
A tam gdzie gwałty i swywola władną,
Wiedz, że te grody po czasie niedługim
Miast pewnie płynąć pochylą się na dno.
Więc niech mi bojaźń utwierdzi się w sercu,
       1085 Myśl, że złe czyny, spełnione z rozkoszą,
Wnet jako winy, nam kaźnie przynoszą.
Takim bieg rzeczy; ten przedtem w oporze
Dumnym się wybił; dziś ja go ukorzę.
Więc trupa nie tknij, bo wieszczę ja tobie,
       1090 Iż grzebiąc tego, sam znajdziesz się w grobie.

CHÓR.

O Menelaju, przemądrześ ty kazał,
Lecz bacz, byś zmarłych się krzywdą nie zmazał.

TEUKROS.

O! nie dziwiłbym się ludzie, mężowi,
Któryby rodem pośledni pobłądził,
       1095 Jeśli ci, którzy się szlachtą być mienią,
Takiemi słowy śmią kalać swe mowy.
Nuże, więc rzeknij mi naprzód, czy twierdzisz,
Żeś ty go zabrał i w pomoc Achajom
Wiódł, czy też z własnej sam ruszył on woli?
       1100 Gdzieś był mu panem, skąd dzierżysz ty prawo,
Tym rozkazywać, którym on dowodził?
Sparty ty panem przybyłeś, nie naszym,
I żaden układ nie zezwalał tobie