Strona:PL Sofokles - Antygona (Kaszewski).djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Kreon.

Toż tej twa luba uległa chorobie.


Hemon.

Cała Teb ludność sprzeciwia się tobie.


Kreon.

Ludność mi tedy ma dawać rozkazy?


Hemon.

Widzisz, jak młode są twoje wyrazy[1]!


Kreon.

Któż tedy prócz mnie w tej krainie włada?        115


Hemon.

Gdzie jeden rządzi, tam wolności biada[2]!


Kreon.

Prawo od władcy kraj zależnym czyni.


Hemon.

Będzież ty wkrótce władał tu... w pustyni.


Kreon.

Tak o kobietę chodzi mu: o wstydzie!


Hemon.

Czyś ty kobieta? — mnie o ciebie idzie.        120


Kreon.

Ojcu śmiesz przeczyć, niegodziwy synu?


Hemon.

Bo się dopuścić chcesz zdrożnego czynu.


Kreon.

Zdrożnego? strzegąc me prawa od wrogów?


Hemon.

Nie! ty je depczesz, gwałcąc prawa bogów.


Kreon.

O sługo babi! o wyrodne dziecię!        125


Hemon.

Sługą występku nie nazwiesz mnie przecie!


Kreon.

Słowa twe za nią więc walczą jedynie?


Hemon.

Za ciebie, za mnie, za bogi podziemne.


Kreon.

Żywą zaślubić chęci twe daremne.


  1. „widzisz, jak młode są twoje wyrazy“ dlatego, iż mniemasz, jakoby miasto chciało ci narzucać prawa, kiedy o to tylko idzie, ażeby nie lekceważyć głosu ogółu.
  2. „gdzie jeden rządzi, tam wolności biada“; w dosłownym przekładzie wiersz ten brzmi: „już to nie jest państwem, co własność jednego męża stanowi“.