Strona:PL Sofokles - Antygona (Kaszewski).djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ród leciuchny ptasząt leci:
Człowieka przemyślny um
Chwyta w splątane pętlice
I leśnych zwierzątek tłum        15
I wód łuskate dziewice.
Człowieka wola łagodzi
Najdziksze potwory gór,
W jego jarzmie milczkiem chodzi
I koń grzywiasty i tur.        20

(Strofa 2).

Człowieka darem — słowa grom,
W człowieku górnej myśli dom,
A w myślach swych badawczy człek
Przyszłości nawet odgadł bieg.
Ni on się zlęknie mrozów tchu,        25
Ni ciosów gradu, ani dżdżu,
I sama niemoc przed nim pada;
Z śmiercią mu tylko trudna rada.

(Anfystrofa 2).

Olbrzymia ludzkiej myśli potęga
Nad podziw wielkich celów dosięga,        30
Lecz człek, swa wolny w działaniu swem,
Obwieje się między dobrem i złem.
A kto podepcze prawa ojczyste,
Kto na domowe porwie się bogi,
Tego przekleństwo ściga wieczyste,        35
Tego ojczyzna rzuci za progi.
O! bodaj taki nigdy pospołu
Nie dzielił ze mną myśli, ni stołu.


Przodownik Chóru.

Lecz cóżto bogi tam
Znowu zwiastują nam?        40
Nie wiem, czy prawda, czy stąd
Tylko mych oczu błąd...
Lecz nie; to iście ona —
Zbliża się Antygona.
O! nieszczęsnaż dziewica        45
Nieszczęsnego rodzica!...
Za cóż jęła cię straż?