Przejdź do zawartości

Strona:PL Sofokles - Antygona.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niechby błagała; jeśli wśród rodziny
       660 Nie będzie ładu, jak obcych poskromię?
Bo kto w swym domu potrafi się rządzić,
Ten sterem państwa pokieruje dobrze;
Kto zaś zuchwale przeciw prawu działa
I tym, co rządzą, narzucać chce wolę,
       665 Ten nie doczeka się mego uznania.
Wybrańcom ludu posłusznym być trzeba
W dobrych i słusznych, nawet w innych sprawach.
Takiego męża rządom bym zaufał,
Po takim służby wyglądał ochotnej,
       670 Taki by w starciu oszczepów i w walce
Wytrwał na miejscu jak dzielny towarzysz.
Nie ma zaś większej klęski od nierządu,
On gubi miasta, on domy rozburza,
On wśród szeregów roznieca ucieczkę.
       675 Zaś pośród mężów powolnych rozkazom
Za życia puklerz stanie posłuszeństwo.
Tak więc wypada strzec prawa i władzy
I nie ulegać niewiast samowoli.
Jeżeli upaść, to z ręki paść męskiej,
       680 Bo hańba doznać od niewiasty klęski.


CHÓR

Nam, jeśli starość rozumu nie tłumi,
Zdajesz się mówić o tym bardzo trafnie.


HAJMON

Ojcze, najwyższym darem łaski bogów
Jest niewątpliwie u człowieka rozum.
       685 A ja słuszności twoich słów zaprzeczyć
Ani bym umiał, ani chciałbym zdołać.
Ale sąd zdrowy mógłby mieć też inny.
Mam ja tę wyższość nad tobą, że mogę
Poznać, co ludzie mówią, czynią, ganią,
       690 Bo na twój widok zdejmuje ich trwoga,
I słowo, ciebie rażące, zamiera.