Przejdź do zawartości

Strona:PL Sofokles - Antygona.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KREON

Tak, śmierć go czeka! Lecz wielu do zguby
Popchnęła żądza i zysku rachuby.


STRAŻNIK

       220

O najjaśniejszy, nie powiem, że w biegu
Spiesząc ja tutaj tak się zadyszałem,
Bom ja raz po raz przystawał po drodze
I chciałem nazad zawrócić z powrotem,
A dusza tak mi mówiła co chwila:
       225 Czemuż to, głupi, ty karku nadstawiasz?
Czemuż tak lecisz? przecież może inny
Donieść to księciu; na cóż ty masz skomleć?
Tak sobie myśląc, spieszyłem powolnie,
A krótka droga wraz mi się wzdłużała.
       230 Na koniec myślę: niech będzie, co będzie,
I staję, książę, przed tobą i powiem,
Choć tak po prawdzie sam nie wiem zbyt wiele.
A zresztą tuszę, że nic mnie nie czeka,
Chyba, co w górze było mi pisane.


KREON

       235

Cóż więc nadmierną przejmuje cię trwogą?


STRAŻNIK

Zacznę od siebie, żem nie zrobił tego,
Co się zdarzyło, anim widział sprawcy,
Żem więc na żadną nie zarobił karę.


KREON

Dzielnie warujesz i wałujesz sprawę,
       240 Lecz jasne, że coś przynosisz nowego.


STRAŻNIK

Bo to niesporo na plac ze złą wieścią.


KREON

Lecz mów już w końcu i wynoś się potem.