Strona:PL Smolik - Po drodze.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jiak gdyby bóstwa się spotkały wrogie;
i owe długie dnie, tygodnie ciszy,
kiedy się śmierci lot z oddali słyszy...
A dziś spozieram w trud konchy perłowej
i w dzikie walki podwodnych potworów, —
obcy żyjących trudom, walce zdrowej
z burzami, śpiący pośród borów
pni koralowych, — pędzę byt mój cichy
i gniję zwolna, ja, trup statku lichy,
okryty zguby tajemnicą wieczną —
pod wód tych masą duszną, bezpowietrzną;
aż przyjdzie kiedyś dzień wyczekiwany,
gdy zmartwychwstały spłynę — bańką piany...