Strona:PL Shakespeare - Makbet tłum. Paszkowski.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Makbet. Do tego nigdy nie przyjdzie. Któż zdoła
Las wzruszyć z posad, kazać jego drzewom
Dobyć korzenie z głębokości gruntu?
Święć się, przyjazna wróżbo! Hydro buntu,
Nie podnoś głowy wprzód, aż się podniesie
Las Birnam. Wielki, jak drzewa w tym lesie,
Żyć będzie Makbet, nie dbając o burze,
Podległy tylko śmiertelnej naturze
I prawom czasu. Lecz jedną rzecz jeszcze
Trzeba mi wiedzieć. O, wy twory wieszcze,
Jeśli przed wami przeznaczenie chyli
Wszelką zasłonę, powiedzcie mi, czyli
Potomstwo Banka będzie kiedykolwiek
Rządzić tym krajem?
Wszystkie razem. O to nas nie pytaj.
Makbet. Muszę w tym względzie być zaspokojony,
Jeśli mi tego odmówicie, niechaj
Wieczne przekleństwo na was spada! Mówcie,

Odgłos obojów. Kocieł znika.

Czemu znikł kocieł i co to za odgłos?
Pierwsza czarownica. Ukażcie się!
Druga czarownica. Ukażcie się!
Trzecia czarownica. Ukażcie się!
Wszystkie trzy. Pokażcie mu to, czego chce.
Jak lekki dym lub lotny gaz,
Ukażcie się i zgińcie wraz.

Ukazuje się ośmiu królów i przechodzi przez scenę jeden za drugim; za ostatnim trzymającym zwierciadło w ręku, postępuje Banko.

Makbet. Tyś żywy obraz Banka, precz! przepadnij!
Korona twoja pali mi źrenice.
A ty, ty druga maro w złotym wieńcu,
Twój włos jest taki sam jak u pierwszego.
I trzeci jeszcze, podobny do tamtych!
Złośliwe wiedźmy, po co mi ten obraz
Ukazujecie? Ha! otóż i czwarty!
I piąty? Czyliż ten pochód trwać będzie