Strona:PL Shakespeare - Makbet tłum. Paszkowski.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Odźwierny. Czerwony nos, panie, śpiączka i uryna. Co się tyczy miłości, jest ono po części jej ojcem, a po części nie jest, bo pobudza żądzę, a wstrzymuje wykonanie; dlatego wielkie picie można nazwać przeniewiercą względem miłości, bo ją rodzi i uśmierca; podżega ją i ustudza, pociąga ją i odpycha, daje jej eksystencyę ale bez konsystencyi, kołysze ją do snu i kłamiąc jej rzeczywistością, upośledza ją w rzeczywistości.
Makduf. Musiało ci ono dużo tej nocy nakłamać.
Odźwierny. Nie inaczej, panie, miałem jego kłamstw aż po dziurki, ale mu się nie dałem i chociaż mię kilka razy z nóg ścięło, przecież w końcu udało mi się je zrzucić.
Makduf. Czy twój pan wstał już? Nasze kołatanie
Przebudziło go pewnie. Oto idzie.

Makbet wchodzi.

Lenox. Dzień dobry, wodzu.
Makbet. Dzień dobry, wam wzajem,
Mili panowie.
Makduf. Czy król wstał?
Makbet. Nie jeszcze.
Makduf. Kazał mi wcześnie się zbudzić i tak już
Spóźniliśmy się o godzinę.
Makbet. Chcecież,
Bym was do niego zaprowadził?
Makduf. Wiem ja,
Szlachetny tanie, że podejmowane
W podobnych razach trudy są radosne
Waszemu sercu, trudami jednakże
Być nie przestają.
Makbet. Ochoczość usługi
Rzeźwi fatygę. Oto drzwi do króla.
Makduf. Będę tak śmiały wejść, bo mam po temu
Wyraźny rozkaz. Wychodzi.
Lenox. Czy król dziś odjeżdża?