Strona:PL Shakespeare - Makbet tłum. Paszkowski.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Które jeśli się działać nie ustraszym,
Nada blask przyszłym dniom i nocom naszym.
Makbet. Pomówim o tem jeszcze.
L. Makbet. Rozjaśń czoło,
Lęka się, kto się nie patrzy wesoło.
Resztę zdaj na mnie. Wychodzą.



SCENA SZÓSTA.
Tamże. Przed zamkiem.
Odgłos obojów. Słudzy Makbeta rozstawieni. Wchodzą Dunkan, Malkolm, Donalbein, Banko, Lenox, Makduf, Rosse i Angus. Za nimi orszak królewski.

Dunkan. Zamek ten w miejscu wdzięcznem położony,
Powietrze jego przyjemnie napawa
I rzeźwi moje zmysły.
Banko. Gość wiosenny,
Jaskółka, ówdzie u blank się gnieżdżąca,
Wskazuje swoim pobytem, że niebo
Tchnie tu przyjaźnie; niema gzemsu, łuku,
Zakąta, gdzieby ten ptak nie przyczepił
Dla swoich piskląt wiszącej kołyski.
Zauważyłem, że gdzie te ptaszyny
Najchętniej goszczą, tam powietrze bywa
Najczystsze.

Wchodzi Ledy Makbet.

Dunkan. Otóż nasza cna gosposia.
Życzliwość, której odbieramy dowód,
Często nas trudów nabawia, jednakże
Wdzięczniśmy za nią, bo z serca pochodzi;
Powiedz nam przeto, miledy: Bóg zapłać
I bądź nam wdzięczną za to, że cię trudzim.
L. Makbet. Wszelkie usługi po dwakroć spełnione
Pod każdym względem, następnie w dwójnasób
Byłyby jeszcze za błahe, za liche