Strona:PL Shakespeare - Kupiec wenecki tłum. Paszkowski.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wnoszę stąd, że ten Antonio, tak drogi
Memu mężowi, musi być niechybnie
Pod każdym względem do niego podobny.
Jeśli zaś tak jest, jakże małoważnem
Jest to, com z mojej strony uczyniła,
Aby ten obraz duszy mej uchronić
Od piekielnego okrucieństwa. Ale
Ta gadanina trąci samochwalstwem:
Zatem dość tego, mówmy o czem innem.
Mości Lorenco, powierzam ci zarząd
Mojego domu, oraz gospodarstwo
Pod nieobecność mojego małżonka.
Co do mnie skrycie ślubowałam niebu,
Że w kontemplacyi i modłach żyć będę
Odosobniona, li tylko z Neryssą,
Do dnia powrotu obu naszych mężów.
O parę mil stąd znajduje się klasztor,
Tam się udamy. Proszę was uprzejmie,
Nie odmawiajcie mi podjąć się tego,
Czego życzliwość moja i zbieg zdarzeń
W tej chwili od was żąda.
Lorenco. Chętnie, pani,
Będęć posłuszny we wszystkiem, co każesz.
Porcya. Już moi ludzie wiedzą o mej woli,
I będą was tu z Jessyką uważać
Jako zastępców moich i Bassania.
Bądźcież mi zdrowi, nim znów się zobaczym.
Lorenco. Swobodne myśli i godziny błogie
Niech ci, o pani, towarzyszą!
Jessyka. Życzęć,
Łaskawa pani, wszelkich pociech serca.
Porcya. Z podziękowaniem zwracam wam życzenie
Tegoż samego. Bądź zdrowa, Jessyko.

Wychodzą Lorenco i JeSsyka.

No, Baltazarze, zawszem do tej pory
Znajdowała cię wiernym i poczciwym,