Strona:PL Shakespeare - Kupiec wenecki tłum. Paszkowski.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Która mi wątpić każe, czy w miłości
Będę szczęśliwy. Taki sam stosunek
Zachodzi między śniegiem a płomieniem,
Jak między winą a moją miłością.
Porcya. Muszę się jednak obawiać, signore,
Czy rzeczywiście nie mówisz z katowni,
Skąd ludzie tylko w przymusowy sposób
Zwykli są czynić zeznania.
Bassanio. O, Porcyo!
Przyrzecz mi życie, a prawdę ci wyznam.
Porcya. Żyj więc i wyznaj!
Bassanio. Kochaj więc! w tem właśnie
Mieści się żywa treść mego wyznania.
O, błoga męko, gdy tortorujący
Sam zbawić zdolną poddaje odpowiedź!
Zobaczmy jednak, co mi los przeznaczył
W tych tajemniczych skrzynkach. Pozwól, pani.
Porcya. Przystąp więc. W jednej z nich ukrytą jestem
Jeśli mię szczerze kochasz, to mię znajdziesz.
Nerysso, ustąp w głąb z resztą obecnych.
Niech wyborowi jego towarzyszą
Dźwięki muzyki, by jego zgon dla mnie,
Jeżeli chybi, był jak zgon łabędzia,
Co wśród melodyi gaśnie. Dla większego
Uzupełnienia tego podobieństwa
Oczy me będą mu strumieniem, mokrem,
Śmiertelnem łożem. Jeżeli zaś trafi,
Czemże muzyka będzie w takim razie?
Wtedy muzyka będzie jak ów odgłos
Trąb, gdy przed nowo-ukoronowanym
Monarchą wierny lud chyli kolana;
Jak owe słodkie dźwięki, które z pierwszym
Brzaskiem dnia płyną w ucho oblubieńca
I do ołtarza go wiodą. Już idzie,
Z równą odwagą, lecz z większą miłością
Niż kiedyś Alcyd, gdy szedł znieść ów haracz,