Strona:PL Shakespeare - Kupiec wenecki tłum. Paszkowski.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

»Kto mnie wybierze, wygra to, czego jest godzien.«
Godzienże jestem tylko głowy głupca?
Toż mój dział? Nie wartżem niczego więcej?
Porcya. Błądzić i sądzić są to dwa zadania
Różne i sprzeczne z sobą.
Książę Aragoński. Cóż tu stoi? Czyta.
Czem srebro skutkiem chrztu płomieni,
Tem w próbach ci są doświadczeni,
Czyj umysł sięga aż do rdzeni;
Niejeden cień zwodniczy ceni,
To też nie zyska nic prócz cieni.
Bywają głupcy posrebrzeni,
Jak ten, co prawdą to być mieni.
Z kimkolwiek waszmość się ożeni,
Będziemy z sobą połączeni.
Bądź zdrów: już tego nic nie zmieni,
Przepraszam jak najuniżeniej. —
Gdybym tu jeszcze dłużej bawił,
Więcejbym głupstwa się nabawił.
Przyszedłem z jedną głupią głową,
A wracam nazad z dubeltową.
Adieu! nie dla mnie tu już pole;
Odchodzę z wstydem znieść mą dolę.

Wychodzi ze swym orszakiem.

Porcya. Tak w świecy toną ćmy i mole.
O, światłe głupcy! mędrcy z głową chorą,
Im głębiej wezmą, tem płyciej wybiorą.
Neryssa. Dobrze to mówi stare aksyoma,
Że śmierć i żona z góry przeznaczona.
Porcya. Nerysso, spuść firankę.

Wbiega służący.

Służący. Jest tu pani?
Porcya. Jest, mości panie.
Służący. Przed bramą pałacu
Zsiadł z konia jakiś młody Wenecyanin,
Z uwiadomieniem o blizkim przybyciu