Strona:PL Shakespeare - Kupiec wenecki tłum. Paszkowski.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak rzec: »Łaskawy panie, przeszłej środy
Plunąłeś na mnie; kopnąłeś mię w piątek;
Innego znowu dnia psem mię nazwałeś:
Za te grzeczności, gotówem ci chętnie
Tyle a tyle pieniędzy pożyczyć?«
Antonio. Mógłbym cię łatwo znów tak samo nazwać
Plunąć na ciebie i kopnąć cię znowu.
Jeżeli chcesz nam pożyczyć tę sumę,
To nam ją pożycz nie jak przyjaciołom;
Kiedyż albowiem przyjaciel czynsz ściągał
Od przyjaciela, za jałowy metal?
Pożycz ją raczej jak nieprzyjaciołom,
Których, jeżeli chybią, z śmielszem czołem
Będziesz mógł ścigać.
Szajlok. Jak się unosicie,
Signore! Chciałem was sobie przejednać,
Żyć odtąd z wami w przyjaźni, zapomnieć
Doznanych od was obelg, przyjść wam w pomoc
I nie wziąć ani szeląga procentu
Od mych pieniędzy; a wy nie słuchacie:
Czy nie uprzejmy jestem?
Antonio. W rzeczy samej.
Szajlok. I uprzejmości tej dowiodę. Pójdźmy
Do notaryusza; tam mi podpiszecie
Swój oblig, z taką, dla żartu, klauzulą:
Że jeślibyście mi nie wypłacili
Tej a tej sumy, na ten a ten termin,
W tem a w tem miejscu, jak w punktach stać będzie,
Wynagrodzicie mi, panie, ten zawód
Funtem swojego ciała, który będę
Mógł wam wykroić, skąd mi się spodoba.
Antonio. Zgoda; podpiszę taki akt i powiem,
Że i żyd umie być uprzejmym.
Bassanio. Nie chcę,
Abyś akt taki za mnie podpisywał:
Wolę pozostać w kłopocie, jak jestem.