Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ją wielkie zbiegowisko, a bała się dzikiej uciechy tłumów.
— Podoba ci się? — spytał Wacek.
Spojrzała na niego, nie śmiała powiedzieć, że się jej nie podoba, lecz po chwili wzięła na odwagę.
— W Bronowicach, w swojej zagrodzie milej. Tutaj strach zbiera, od tego tumultu, od tej wrzawy i harmideru. Boje się, bo niechby ten tłum się zerwał, jak burza na niebie, toby nas zgniótł i ciebie mógłby stratować.
— A może chcesz się przejechać na djabelskim młynie?
— Za nic, ale radabym na koniku w karuzeli strącić choć ze dwa pierścionki dla mego panicza — szepnęła, rumieniąc się.
Zwrócili się do karuzeli. Wacek posadził Jagusię na koniku po damsku, wsadził jej nogę w strzemię, podał sztylet, katarynka zagrała, parobcy wzięli się do korby, drewniane koniki ruszyły z miejsca, wiatr zaszumiał nad uszami. Jagusia, blada ze wzruszenia, pomknęła i odrazu schwyciła z wystawki na sztylet jeden pierścień!
I korba coraz prędzej się obracała, koniki coraz szybciej leciały, ludzie migali się przed oczami, pierścienie ledwo dojrzeć można było, Jagusia wytężyła wzrok...
Partja skończona, rumaki zatrzymano, Jaguś woła na Wacka!
— Trzy! trzy! szczęście! Jeśli zerwę trzy, pomyślałam se — będzie szczęście! Zsunęła się w objęciach Wacka na ziemią.
— A jakie, jakie? — nalegał Wacek, lecz nie chciała powiedzieć, wstydziła się.
— Jaguś, nie ruszę się, dopóki nie powiesz. Pochylił się i nadstawił ucho.
Jaguś przyłożyła usta i szeptała: