Strona:PL Sewer - Bajecznie kolorowa.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Słuchaj — wpatrywał się w syna uważnie mówią w mieście, że się chcesz żenić z wiejską dziewczyną z Bronowic Małych. Sądzę, że to żarty, bo nie zasłużyłem na to, abyś mi taką krzywdą wyrządzał. Cóż cię czeka?... Zchłopiejesz. Ty, szlachcic polski od paruset lat, zchłopiejesz, a co najważniejsza — zgłupiejesz. Nieszczęścia przyszły na mnie, nie mogę ci dać majątku, abyś dziewczę, które zaślubisz, przeniósł do murowanego dworu, a więc ty musisz iść do niej, do chaty. W chacie nędza, za nędzą ogłupienie. Za parę lat będziesz chodził w sukmanie, siedział w karczmie, pił śmierdzącą wódkę i palił bakun. Oto twoja przyszłość! Inaczej o twym losie marzyłem!... Miałeś narzeczoną, dziewczę młode, zakochane w tobie, dobre, bogate. Nie chciałeś gospodarować na wsi, mogłeś z żoną mieszkać we Włoszech, w Monachjum, Paryżu. Odesłałeś pierścionek i napisałeś list, pełen dziwacznych niedorzeczności, a tobie się pewno zdawało, że to był wielki szyk, heroizm. I w rezultacie co?... Zwracasz się do chłopki, modelki, dziewczyny, której możesz być właścicielem za jedną krowę.
Wacek zbladł, wargi mu drżały, oczy świeciły.
— Ojcze, przestań — szepnął.
— Bo co?
— Bo spotwarzasz dziewczynę, która...
— Dokończ śmiało.
— Która może być twoją synową — powiedział cicho, lecz w tej cichości czuć było siłę.
Milcząc, patrzyli na siebie. Nareszcie ojciec zawołał:
— Głupiec! — wyszedł i trzasnął drzwiami.
Wacek stał na środku. Stał długo, ciężko oddychał, lecz czuł, że mu kamień spadł z serca. Żal mu było ojca, kochał go serdecznie, rozumiał, że siedzi w nim stary szlachcic z ośmnastego wieku.